Wtem
do sali weszła pielęgniarka, a za nią reszta ich zespołu
Tattoos&Roses. Wszyscy przywitali go okrzykami radości przy czym
pielęgniarka ich uciszyła. Wzięli krzesła i usiedli blisko łóżka.
Matt, Jack, Nathan i Josh miło dotrzymywali Luisowi towarzystwa. Po
kilku godzinach ponownie weszła młoda, ładna i długonoga
pielęgniarka. Od razu wszyscy zwrócili na nią uwagę.
- Dzień dobry – obdarowała wszystkich sympatycznym uśmiechem i podeszła do pacjenta, żeby pobrać krew. Kiedy skończyła zapytała miło podając pacjentowi tabletki. - Może wy jesteście na tyle odważni i chcecie oddać krew? - spojrzała na każdego po kolei.
Wszyscy
się zgodzili. Oddali krew i zostali sami.
Luis
musiał zostać w szpitalu jeszcze do następnego dnia, więc Josh z
nim został. Mimo zmęczenia nie zostawił przyjaciela. Nad ranem
odwiedził ich wysoki przy kości lekarz z informacją o stanie
zdrowia Luisa.
- Pan Luis Peterson? Myślę, że dziś po południu będzie pan mógł opuścić nasz szpital. Czy dobrze się pan już czuje? - zapytał spoglądając w kartę pacjenta przekładając kartki. Spojrzał na niego, a on przytaknął. - Dobrze, więc teraz poproszę do siebie pana.. - zwrócił wzrok na Josha.
Weszli
do gabinetu. Josh wiedział co będzie się działo. Doktor Monke
usiadł przy biurku i stanowczo na niego spojrzał biorąc teczkę w
rękę.
- Czy wie pan po co pana tu wezwałem? - Josh spojrzał na niego z obojętnością przytakując. - Wykryliśmy u pana chorobę. - powiedział bardzo spokojnie.
- Tak wiem. Mam białaczkę – Josh powiedział szybko po czym się uśmiechnął.
Zdziwiony
lekarz jego odpowiedzią zmrużył oczy.
- Od kiedy pan choruję?
- Dowiedziałem się o tym kilka dni temu.
- Leczy to pan?
- Próbuję, ale lekarze nie dają mi dużo czasu, więc moim zdaniem powinienem to zostawić.
Mężczyźni
rozmawiali o chorobie. Monke próbował namówić Josha do leczenia.
Była bardzo duża szansa na to, że Josh mógł wyzdrowieć. Zapisał
mu receptę na leki, które powinien zażywać, ale chłopak
oznajmił, że z niej nie skorzysta.
Wychodząc
z gabinetu dodał.
- Jeżeli doktor mógłby coś dla mnie zrobić to proszę nie mówić o tym Luisowi. Bardzo to dla mnie ważne. Nie chcę, żeby się martwił. Ma za sobą już dużo stresu i zmartwień. - uśmiechnął się i wyszedł.
Kiedy
wszedł do sali wszyscy już tam byli. Luis czekał gotowy do
wyjścia, a ich ulubiona pielęgniarka zwróciła się do Josha.
- Wszystko w porządku? Monke zapisał receptę?
Członkowie
Tattoos&Roses spojrzeli na niego z przerażeniem. Wreszcie Mat
zapytał.
- Jaka recepta co ci jest?
- Emm.. przeziębiłem się. Nic takiego – uśmiechnął się i puścił zmysłowo oczko młodej blondynce.
W
samolocie dużo wypili. Lecieli przez kilka godzin i wprost marzyli o
powrocie do domu.
Luis
sam sobie obiecał, że nie będzie tyle pracował, żeby znów nie
powtórzyła się taka sytuacja.
Pierwsze
co zrobili po przyjeździe to odwiedzili ich studio nagraniowe.
Nagrali jeden kawałek, który miał udoskonalić płytę, która
niedługo wychodziła na rynek.
W
studiu został tylko Luis i Josh, który spał głośno chrapiąc.
Zadzwonił telefon, był to telefon śpiącego chłopaka, ale
przyjaciel postanowił odebrać.
- Tak słucham?
- Dzień dobry panie Morgan. Myślę, że zdecydował się pan na leczenie pana choroby. Niech pan zważy na to, że to poważna sprawa.. - w słuchawce coś zaczęło szumić. - Halo.. Przepraszam, ale muszę kończyć
- Halo... o co panu chodzi ... - chciał zapytać jakiej choroby ale lekarz się rozłączył.
Z
zaciekawieniem spojrzał na śpiącego blondyna. Podszedł do niego ,
Josh otworzył oczy.
- Cholera.. chyba mi się przysnęło.
- Tak, nie wątpię... - odpowiedział wciąż zaszokowany Luis.
- Coś się stało ? Znowu źle się czujesz . - w oczach blondyna dało się dostrzec strach.
- Mi nic nie jest, ale nie jestem pewien czy o tobie mogę powiedzieć to samo.
Josh
patrzał na przyjaciela nie wiedząc co powiedzieć . Nie był pewny
ile wie Luis może chodziło o przeziębienie, co gorsza o jego
chorobę, albo Luis po prostu się z niego nabijał .
Rozdział o wiele lepszy od poprzedniego :) . Zacznę może od tego, że znalazłam dwa błędy: nie "szumić", a "szumieć" i nie "patrzał", a "patrzył". Reszta jest dobrze :) .
OdpowiedzUsuńWidzę, że akcja szybko się rozwija. Jestem ciekawa, co jeszcze wymyślicie... Nieźle z tą białaczką. Trochę głupio, że on nie chce tego leczyć, a co gorsze powiedzieć bliskim, ale chyba większość osób tak by na jego miejscu postąpiła, niestety. Widzę, że jest już tutaj więcej opisów, ale starajcie się także rozwijać wątki poboczne - miło byłoby poczytać chociażby o tym, co działo się na podkładzie samolotu :) . Szybko dodajecie rozdziały, to dobrze, bardzo dobrze. Starajcie się może jednak pisać rzadziej, a dłużej? Jestem pewna, że to przyciągnie większą ilość czytelników.
Josh wydaje mi się bardzo sympatyczny, chciałabym "poznać" także innych członków zespołu... Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach będzie o nich więcej napisane :) .
Zapraszam do siebie
http://corka-tajemnicy.blogspot.com/
świetne ! ;) Czekam na następne rozdziały! ;*
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawie :). Przydałoby się tylko więcej opisów.
OdpowiedzUsuńFajne,nie ma błędów ortograficznych i całkiem ciekawe
OdpowiedzUsuńKocham to .Sara.
OdpowiedzUsuńKohcham
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi sie ten blog
OdpowiedzUsuńAle super
OdpowiedzUsuńNajlepszeee
OdpowiedzUsuńŚwietnee
OdpowiedzUsuńjestescie najlepsze
OdpowiedzUsuńwielbie
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny rozdział
OdpowiedzUsuńAle zaje...
OdpowiedzUsuńświetny jest
OdpowiedzUsuńjestem waszą fanką
OdpowiedzUsuńLICZE NA WAS
OdpowiedzUsuń